Przeczytaj również
Loading...
czwartek, 4 lipca 2013

Info Post

Pomyślałem sobie ostatnio, że najwyższa pora przestać jeść same zupki zwane obiegowo chińskimi. Wiadomo jednak, że przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. No ale twardy miałem być! W sklepie oparłem się więc pokusie kupienia zupki. Zamiast tego do domu wróciłem z... daniem z sosem bolońskim.


Tak w ogóle to już w momencie, gdy "danie z sosem bolońskim" lądowało w koszyku, zastanawiałem się czym różni się ono od zupki. Opakowanie ma takie samo jak zupka. Po otwarciu okazało się, że i makaron jest identyczny. No ale chociaż torebka z "bazą" była większa niż w zupkach.

Dodatkowo na torebce zalecano wlanie tylko 200 ml wody. I tu niemiłe rozczarowanie. Bo tej wody to zawsze wlewam za dużo. Odmierzyłem jakoś te 0,2 l i zalałem makaron. Sos faktycznie jakiś z tego wyszedł. W smaku jednak nie powalał. Do pomidorowej Amino w ogóle nie mógł się równać. Miał posmak pomidorowy, ale boloński to on raczej nie był.

Zmagając się z daniem z sosem bolońskim wpadłem więc na genialny pomysł. Skoro jedyna różnica między nim a zupką polega na dolaniu mniejszej ilości wody, to dlaczego do zwykłej zupy nie wlewać mniej wody niż zazwyczaj? Pewnie też wyjdzie sos. Muszę kiedyś spróbować. Tym bardziej, że pomidorowa jest jednak lepsza. A sos boloński polecić można koneserom.





Print Friendly and PDF

0 komentarze:

Prześlij komentarz